- Harry, zaraz zacznie się msza. Usiądziesz?- spytała cicho mama Lauren. Kiwnąłem głową i zająłem miejsce obok w pierwszej ławce obok Niall'a. Oboje byliśmy ubrani w czarne garnitury i koszule. Po kościele rozległy się dzwonki. Ksiądz zajął miejsce przy mównicy.
***
Siedziałem w samolocie. Mimo iż moje powieki zamykały się domagając się snu trzymałem je sztywno. Chłonąłem każde starannie zapisane słowo, przez Lauren. W jej zaszycie można było znaleźć wszystko. Ból, wiara, przyjaźń i chyba najważniejsze. Miłość.
- Harry zapnij pasy lądujemy.- powiedział zaspany Niall siedzący tuż obok mnie.
- Mhmm... już.- odpowiedziałem mu kończąc stronę i wziąłem się za zapinanie pasów.
Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Były otwarte. Zayn i Liam jeszcze oglądali jakiś film w salonie. Pokierowałem się do pokoju o którym myślałem już w samolocie. Otworzyłęm białe, drewniane drzwi i położyłem się na łóżko. Moje nozdrza poczuły miły zapach jej skóry.
- Jesteś tu.- wyszeptałem.- Czuję to...
__________________________________________
A więc jest to oficjalny koniec :))
Czułam że czegoś brakuje i to właśnie to coś. Dzięki za wszystko kochani...