http://iforgottakeasmile.blogspot.com/ Pierwszy rozdział jest. Wybaczcie, ale nie zdążę napisać opisu. :/
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
piątek, 5 kwietnia 2013
` Rozdział 22
* Perspektywa Harrego *
13:46
Siedziałem na tym przeklętym korytarzu, pod salą w której operowano Lauren. Wciąż miałem przed oczami widok roztrzaskanego laptopa i jej leżącej obok niego. Już w karetce dowiedziałem się co się stało. Tętniak. Był z nią od urodzenia i dopiero teraz pękł. Sam i Brit byli w drodze, tak jak Niall. Oczywiście koncert został odwołany. Trzymałem głowę w dłoniach.
- Harry? Co jest?- spytał Sam.- Operacja się skończyła?
- Nie.- powiedziałem z łzami w oczach. Byłem w rozsypce. Miałem ochotę się teraz do niej przytulić. Poczuć jej ciepło. Sam i Brit usiedli koło mnie na krzesłach. Po chwili wyszedł lekarz. Od razu podskoczyłem, tak samo jak Sam.
- Co z nią?- spytałem pośpiesznie. Milczał.
- Co z nią?!- krzyczałem już na głos. Łzy zaczęły ciec po moich policzkach.
- Nie jest dobrze.- wymamrotał.- Jej mózg i serce pracują, ale puls jest słaby. Nie ma szans na przeżycie.
Padłem na krzesło. Osoba którą... kochałem, nie ma szans na przeżycie.
- Czy ja... mogę ją zobaczyć?- spytałem.
- Tak.- powiedział i otworzył drzwi pomieszczenia w którym leżała blada dziewczyna z kroplówką i tą maszyną, która mierzyła bicie serca. Ta linia była prawie pozioma. Prawie. Wziąłem ją za rękę. Była chłodna. Nie zimna chłodna.
- Przeżyj. Proszę cię...- powiedziałem nie zwracając uwagi na Sama i Brit.
Siedziałem przy niej. Sam i Brit musieli już pójść. Jej bicie serca nie zmieniło się. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem ją w policzek. Siedziałem jeszcze chwilę. Nagle jej ''kreska życia'' wzrosła.
I to niebezpiecznie szybko. W jednej sekundzie jej oczy były szeroko otwarte. Nie słyszałem nic oprócz swojego krzyku. Lekarze szybko się zjawili. Zaczęto ją razić prądem. To nie pomogło. Linia była już pozioma. Chciałem nie wiedzieć co to znaczy... Jednak wiedziałem...
20:23
Siedziałem na łóżku w domu Sama. Moja walizka była gotowa, żeby wyjechać. Chciałem polecieć po garnitur. Będzie trzeba pomóc w... no tak pogrzebie. Niall był teraz jeszcze w szpitalu. Do pokoju wszedł Sam z czymś w ręku.
- Współczuję ci...-zaczął.- Wież, Lauren zapisywała swoje myśli w pamiętniku i myślę powinieneś przeczytać jej wpisy od kiedy przyjechała do Londynu po raz pierwszy.
- Dzięki.- powiedziałem i wziąłem granatowy zeszyt w kratę po czym wyszedł. Zacząłem czytać wpis z dnia w którym przyleciała do Londynu. Później zobaczyłem wpis z imprezy, który mnie zabolał:
A więc to chyba ostatni rozdział . Ten czas, jaki spędziłam pisząc! Był niesamowity! Bardzo dziękuję za 528 wyświetleń! Bardzo duże dla mnie znaczą! A teraz taka mała niespodzianka. Nie kończę pisać niedługo powstanie mój nowy blog. Jutro albo po jutrze wstawię w formie rozdziału link i krótki opis. '' Każda historia się kiedyś kończy''
13:46
Siedziałem na tym przeklętym korytarzu, pod salą w której operowano Lauren. Wciąż miałem przed oczami widok roztrzaskanego laptopa i jej leżącej obok niego. Już w karetce dowiedziałem się co się stało. Tętniak. Był z nią od urodzenia i dopiero teraz pękł. Sam i Brit byli w drodze, tak jak Niall. Oczywiście koncert został odwołany. Trzymałem głowę w dłoniach.
- Harry? Co jest?- spytał Sam.- Operacja się skończyła?
- Nie.- powiedziałem z łzami w oczach. Byłem w rozsypce. Miałem ochotę się teraz do niej przytulić. Poczuć jej ciepło. Sam i Brit usiedli koło mnie na krzesłach. Po chwili wyszedł lekarz. Od razu podskoczyłem, tak samo jak Sam.
- Co z nią?- spytałem pośpiesznie. Milczał.
- Co z nią?!- krzyczałem już na głos. Łzy zaczęły ciec po moich policzkach.
- Nie jest dobrze.- wymamrotał.- Jej mózg i serce pracują, ale puls jest słaby. Nie ma szans na przeżycie.
Padłem na krzesło. Osoba którą... kochałem, nie ma szans na przeżycie.
- Czy ja... mogę ją zobaczyć?- spytałem.
- Tak.- powiedział i otworzył drzwi pomieszczenia w którym leżała blada dziewczyna z kroplówką i tą maszyną, która mierzyła bicie serca. Ta linia była prawie pozioma. Prawie. Wziąłem ją za rękę. Była chłodna. Nie zimna chłodna.
- Przeżyj. Proszę cię...- powiedziałem nie zwracając uwagi na Sama i Brit.
Siedziałem przy niej. Sam i Brit musieli już pójść. Jej bicie serca nie zmieniło się. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem ją w policzek. Siedziałem jeszcze chwilę. Nagle jej ''kreska życia'' wzrosła.
I to niebezpiecznie szybko. W jednej sekundzie jej oczy były szeroko otwarte. Nie słyszałem nic oprócz swojego krzyku. Lekarze szybko się zjawili. Zaczęto ją razić prądem. To nie pomogło. Linia była już pozioma. Chciałem nie wiedzieć co to znaczy... Jednak wiedziałem...
20:23
Siedziałem na łóżku w domu Sama. Moja walizka była gotowa, żeby wyjechać. Chciałem polecieć po garnitur. Będzie trzeba pomóc w... no tak pogrzebie. Niall był teraz jeszcze w szpitalu. Do pokoju wszedł Sam z czymś w ręku.
- Współczuję ci...-zaczął.- Wież, Lauren zapisywała swoje myśli w pamiętniku i myślę powinieneś przeczytać jej wpisy od kiedy przyjechała do Londynu po raz pierwszy.
- Dzięki.- powiedziałem i wziąłem granatowy zeszyt w kratę po czym wyszedł. Zacząłem czytać wpis z dnia w którym przyleciała do Londynu. Później zobaczyłem wpis z imprezy, który mnie zabolał:
'' Harry mnie zdradził. To bolało. W jednej chwili jestem sobie wesoła na imprezie w w drugiej... patrzę na taras a tam on... To bolesne zawieść się na tych zielonych tęczówkach i lawendowych włosach. Może to za wczenie?''Po 20 minutach czytania trafiłem na najnowszy wpis:
'' Odwiedziliśmy moją mamę. W areszcie... Było mi szkoda że Harry musiał ją poznawać w takich okolicznościach. Co do Harrego... Przedstawił się jako mój chłopak. Czy nim był? Nie wiem... Wiem jedno: Nie chcę go stracić. ''-------------------------------------------------------------------
A więc to chyba ostatni rozdział . Ten czas, jaki spędziłam pisząc! Był niesamowity! Bardzo dziękuję za 528 wyświetleń! Bardzo duże dla mnie znaczą! A teraz taka mała niespodzianka. Nie kończę pisać niedługo powstanie mój nowy blog. Jutro albo po jutrze wstawię w formie rozdziału link i krótki opis. '' Każda historia się kiedyś kończy''
czwartek, 4 kwietnia 2013
` Rozdział 21
Chyba dopiero teraz potrafiłam docenić wartość każdej minuty i sekundy. Leciały nieubłaganie. Wracałam z Harrym do mieszkania moich rodziców. Jutro rozprawa i miałam mamie przynieść coś świeżego i galowego. Po 2015 minutach doszliśmy do bloku, w którym kiedyś mieszkali. Policja, a konkretnie tamten gość, użyczył mi ten klucz. To było naprawdę miłe, ale gdyby nie Harry to kopnął by mnie w dupę. Weszliśmy do sypialni.
- Przynieść ci jakąś torbę, siatkę?- spytał Harry.
- Tak. Torba powinna być w moim pokoju pod łóżkiem.- odpowiedziałam mu i zaczęłam wyjmować w szafy zestaw, który uważałam za stosowny.
- Masz już torbę?- krzyknęłam do Harrego.
- Tak.- powiedział i szedł już do mnie z czerwoną torbą w ręku.
- Dzięki.- odpowiedziałam i zaczęłam wkładać ciuchy do torby. Później zanieśliśmy torbę policjantowi którą ją przeszukał czy czegoś tam nie ma.
Następnego dnia...
Po rozprawie.
Wiecie jakie to uczucie, kiedy widzisz swoją własną matkę na takiej rozprawie i to jeszcze winną? To okropne uczucie! Siedziałam na ławce, cała zalana łzami. Obok siedział Harry. Przytulał mnie i nic nie mówił. W mojej głowie ciągle słyszałam głos sędziego: '' Rada jest jednogłośna, aby Connie Dale odbyła 6 lat w więzieniu''. Oczywiście będę mogła ją odwiedzać, ale to nie to samo.
- Lauren idziemy?- spytał w końcu brunet.
- Możemy iść.- odpowiedziałam obojętnie. Chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy.
- Będę musiał dziś wrócić do Londynu.- powiedział po długiej ciszy.
- Co?
- Paul dzwonił. Dziś mamy koncert w Londynie, kompletnie o nim zapomniałem. Wrócisz ze mną?
- Ja nie mogę.- odpowiedziałam.- Nie chcę zostawić mamy. W więzieniu. Samej.
- Lauren proszę.- powiedział.- Nic cię nie przekona?
- Nic.
Kiedy weszliśmy do domu Sama i Brit, jeszcze ich nie było. Mieli coś po rozprawie załatwić. Harry zaczął się pakować a ja zaczęłam robić sobie kawę. Mój telefon zawibrował. Na wyświetlaczy pojawił się napis '' Niall calling''. Szybko odebrałam.
- Lauren! Byłaś już w internecie?- spytał szybko.
- Nie. Co się dzieje?- spytałam zaniepokojona.
- Wejdź na jakikolwiek portal plotkarki. Jest artykuł o twojej mamie... i o tobie.- powiedział jednak przy końcówce przyciszył głos.
- Dzięki.- rzuciłam mu i się pożegnałam. Otworzyłam laptopa i szybko wpisałam w google swoje imię i nazwisko. Spojrzałam na artykuł od którego do oczy napłynęło mi mnóstwo łez. Skąd prasa znała takie szczegóły? Skąd oni wiedzą na ile lat skazali moją mamę. Spojrzałam na ostatnie zdanie artykułu: ''(...) myślała, że jak wyjedzie to zostawi problemy w domu. Z przykrością stwierdzamy, iż Lauren zachowała się strasznie egoistycznie. Teraz pewnie już planuje swój powrót do Londynu'' . Poczułam pulsującą krew w moich żyłach. Głowa zaczęła mnie tak mocno boleć. Laptop osunął się z moich kolan i upadł na ziemię podobnie jak moje ciało...
---------------------------------------------------
Jeden z ostatnich rozdziałów. Planuję drugiego bloga i na tego brakuje mi coś weny :/ Mam nadzieję że też się spodoba :)
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
- Przynieść ci jakąś torbę, siatkę?- spytał Harry.
- Tak. Torba powinna być w moim pokoju pod łóżkiem.- odpowiedziałam mu i zaczęłam wyjmować w szafy zestaw, który uważałam za stosowny.
- Masz już torbę?- krzyknęłam do Harrego.
- Tak.- powiedział i szedł już do mnie z czerwoną torbą w ręku.
- Dzięki.- odpowiedziałam i zaczęłam wkładać ciuchy do torby. Później zanieśliśmy torbę policjantowi którą ją przeszukał czy czegoś tam nie ma.
Następnego dnia...
Po rozprawie.
Wiecie jakie to uczucie, kiedy widzisz swoją własną matkę na takiej rozprawie i to jeszcze winną? To okropne uczucie! Siedziałam na ławce, cała zalana łzami. Obok siedział Harry. Przytulał mnie i nic nie mówił. W mojej głowie ciągle słyszałam głos sędziego: '' Rada jest jednogłośna, aby Connie Dale odbyła 6 lat w więzieniu''. Oczywiście będę mogła ją odwiedzać, ale to nie to samo.
- Lauren idziemy?- spytał w końcu brunet.
- Możemy iść.- odpowiedziałam obojętnie. Chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy.
- Będę musiał dziś wrócić do Londynu.- powiedział po długiej ciszy.
- Co?
- Paul dzwonił. Dziś mamy koncert w Londynie, kompletnie o nim zapomniałem. Wrócisz ze mną?
- Ja nie mogę.- odpowiedziałam.- Nie chcę zostawić mamy. W więzieniu. Samej.
- Lauren proszę.- powiedział.- Nic cię nie przekona?
- Nic.
Kiedy weszliśmy do domu Sama i Brit, jeszcze ich nie było. Mieli coś po rozprawie załatwić. Harry zaczął się pakować a ja zaczęłam robić sobie kawę. Mój telefon zawibrował. Na wyświetlaczy pojawił się napis '' Niall calling''. Szybko odebrałam.
- Lauren! Byłaś już w internecie?- spytał szybko.
- Nie. Co się dzieje?- spytałam zaniepokojona.
- Wejdź na jakikolwiek portal plotkarki. Jest artykuł o twojej mamie... i o tobie.- powiedział jednak przy końcówce przyciszył głos.
- Dzięki.- rzuciłam mu i się pożegnałam. Otworzyłam laptopa i szybko wpisałam w google swoje imię i nazwisko. Spojrzałam na artykuł od którego do oczy napłynęło mi mnóstwo łez. Skąd prasa znała takie szczegóły? Skąd oni wiedzą na ile lat skazali moją mamę. Spojrzałam na ostatnie zdanie artykułu: ''(...) myślała, że jak wyjedzie to zostawi problemy w domu. Z przykrością stwierdzamy, iż Lauren zachowała się strasznie egoistycznie. Teraz pewnie już planuje swój powrót do Londynu'' . Poczułam pulsującą krew w moich żyłach. Głowa zaczęła mnie tak mocno boleć. Laptop osunął się z moich kolan i upadł na ziemię podobnie jak moje ciało...
---------------------------------------------------
Jeden z ostatnich rozdziałów. Planuję drugiego bloga i na tego brakuje mi coś weny :/ Mam nadzieję że też się spodoba :)
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
` Rozdział 20
13:13
Jakieś 10 minut temu dzwoniłam do Fanny. Jej reakcja również mnie zaskoczyła. Teraz była u babci w szpitalu i nie mogła mnie pocieszyć osobiście, ale gdyby mogła na pewno by to zrobiła. Razem z Harrym mieliśmy iść odwiedzić moją mamę... w areszcie. Nie było mi wstyd, że Harry ją pozna w takim miejscu. Bylo mi smutno.
- To co idziemy?-spytał.
- Tak. Jesteś pewny, że tego chcesz?- spytałam.
- Pewnie. Czy ona mówi po angielsku?
- Jest angielką z pochodzenia.-odpowiedziałam i wyszliśmy z mieszkania. Oczywiście teraz założyłam jeszcze czapkę ''skarpetkę'' i okulary. Szliśmy za rękę po ulicach Mullingar. Areszt nie był daleko i po 25 minutach byliśmy już w dużym budynku.
- W czym mogę pomóc?- spytał mundurowy za ladą.
- Ja chciałam kogoś odwiedzić.- powiedziałam ciągle w okularach i wątpiłam, że ten gość mnie poznał.
- Kogo?
- Connie Dale.- powiedziałam.
- Wczoraj był tu pański brat. Dość dużo czasu.- odpowiedział wahając się.
- Proszę pana, nie widziałam mojej mamy od miesiąca. - zaczęłam.- Wiem tylko tyle, ile mi powiedziała gdy stąd zadzwoniła.
Wtem Harry zaczął zdejmować swoje okulary.
- Proszę pana, mojej dziewczynie bardzo zależy.- włączył się brunet. Chwila co? Mojej dziewczynie? Właśnie. Czy my byliśmy parą?
- Panie Styles, takie są procedury.- powiedział.- Czy mógłbym autograf dla córki?
Myślałam, ze padnę.
- Tak oczywiście. Jak ma na imię?- spytał Harry.
- Devin.- odparł facet a Harry zaczął pisać na kartce pozdrowienia. Ten mundurowy westchnął.- Na 30 minut i nikt nie ma o tym wiedzieć. Zaczekajcie tu.
Myślałam że padnę z szczęścia. Po 15 minutach wrócił.
- Chodźcie za mną.- powiedział. Szliśmy jakimś wąskim korytarzem, aż doszliśmy do dużych metalowych drzwi z 4 zamkami. Gość zaczął otwierać. Razem z Harrym weszliśmy do pomieszczenia z obdrapanymi ścianami. W samym środku zobaczyłam kobietę w potarganych włosach i podkrążonych oczach. Moja mama wygląda zupełnie inaczej. Jej włosy są zawsze ułożone. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. To było takie same.
- Kochanie tak się ciesze, że przyszłaś.- powiedziała.
-Tęskniłam za tobą.
- Kto z tobą przyszedł?- spytała i popatrzyła na Harrego.
- To jest Harry. Mój Chłopak.- powiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? To jest Harry, przyleciał nie wiem po co i mówi, że jesteśmy parą , choć ja nie jestem pewna? Mama uściskała chłopaka i usiedliśmy przy stoliku.
------------------------------------------------------------------------
Oto i 20 rozdział! Zaciesz. Niestety moja kuzynka do mnie nie przyjechała :'( Wiedzieliście że dziś trzeba do kościoła iść? WoW 2 rozdziały w jeden dzień. mam nadzieję że się podobają :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jakieś 10 minut temu dzwoniłam do Fanny. Jej reakcja również mnie zaskoczyła. Teraz była u babci w szpitalu i nie mogła mnie pocieszyć osobiście, ale gdyby mogła na pewno by to zrobiła. Razem z Harrym mieliśmy iść odwiedzić moją mamę... w areszcie. Nie było mi wstyd, że Harry ją pozna w takim miejscu. Bylo mi smutno.
- To co idziemy?-spytał.
- Tak. Jesteś pewny, że tego chcesz?- spytałam.
- Pewnie. Czy ona mówi po angielsku?
- Jest angielką z pochodzenia.-odpowiedziałam i wyszliśmy z mieszkania. Oczywiście teraz założyłam jeszcze czapkę ''skarpetkę'' i okulary. Szliśmy za rękę po ulicach Mullingar. Areszt nie był daleko i po 25 minutach byliśmy już w dużym budynku.
- W czym mogę pomóc?- spytał mundurowy za ladą.
- Ja chciałam kogoś odwiedzić.- powiedziałam ciągle w okularach i wątpiłam, że ten gość mnie poznał.
- Kogo?
- Connie Dale.- powiedziałam.
- Wczoraj był tu pański brat. Dość dużo czasu.- odpowiedział wahając się.
- Proszę pana, nie widziałam mojej mamy od miesiąca. - zaczęłam.- Wiem tylko tyle, ile mi powiedziała gdy stąd zadzwoniła.
Wtem Harry zaczął zdejmować swoje okulary.
- Proszę pana, mojej dziewczynie bardzo zależy.- włączył się brunet. Chwila co? Mojej dziewczynie? Właśnie. Czy my byliśmy parą?
- Panie Styles, takie są procedury.- powiedział.- Czy mógłbym autograf dla córki?
Myślałam, ze padnę.
- Tak oczywiście. Jak ma na imię?- spytał Harry.
- Devin.- odparł facet a Harry zaczął pisać na kartce pozdrowienia. Ten mundurowy westchnął.- Na 30 minut i nikt nie ma o tym wiedzieć. Zaczekajcie tu.
Myślałam że padnę z szczęścia. Po 15 minutach wrócił.
- Chodźcie za mną.- powiedział. Szliśmy jakimś wąskim korytarzem, aż doszliśmy do dużych metalowych drzwi z 4 zamkami. Gość zaczął otwierać. Razem z Harrym weszliśmy do pomieszczenia z obdrapanymi ścianami. W samym środku zobaczyłam kobietę w potarganych włosach i podkrążonych oczach. Moja mama wygląda zupełnie inaczej. Jej włosy są zawsze ułożone. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. To było takie same.
- Kochanie tak się ciesze, że przyszłaś.- powiedziała.
-Tęskniłam za tobą.
- Kto z tobą przyszedł?- spytała i popatrzyła na Harrego.
- To jest Harry. Mój Chłopak.- powiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? To jest Harry, przyleciał nie wiem po co i mówi, że jesteśmy parą , choć ja nie jestem pewna? Mama uściskała chłopaka i usiedliśmy przy stoliku.
------------------------------------------------------------------------
Oto i 20 rozdział! Zaciesz. Niestety moja kuzynka do mnie nie przyjechała :'( Wiedzieliście że dziś trzeba do kościoła iść? WoW 2 rozdziały w jeden dzień. mam nadzieję że się podobają :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
` Rozdział 19
Otworzyłam lekko powieki. Rozejrzałam się po pokoju. Czy ja mam halucynacje? Zamrugałam parę razy, jednak postać śpiącego bruneta w lokach nie zniknęła. Co on tu robi? Nie ważne. Wzięłam telefon i najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju. Poszłam do saloniku w którym Brit piła kawę.
- Dzień dobry.- powiedziała z wielkim uśmiechem.
- Cześć. Czy w moim pokoju jest Harry Styles?
- Tak. Przyleciał w nocy. Nie masz za złe, że spał z tobą?- spytała.
- Nie. Gdzie Sam?
- Poszedł do pracy, ja też już wychodzę.- powiedziała i dała mi buziaka w policzek. - Jeśli będziesz chciała wyjść klucze są w szafce nad piekarnikiem w kuchni.
- Jasne, cześć.- powiedziałam i zrobiłam sobie kawę. Spojrzałam na wyświetlacz miałam 2 nieprzeczytane wiadomości. Spojrzałam na pierwszą była od Nialla: '' Harry wyjechał. Nie wiem gdzie, ale naprawdę nic mu nie powiedziałem. Zadzwoń jeśli przyjedzie OK?''
Spojrzałam na drugą. Była od Fanny: '' Kup gazetę. Szybko!!!!''. O co jej chodzi? Powoli zaczęłam otwierać drzwi pokoju w którym miałam walizkę. Na szczęście Harry się nie obudził. Wzięłam mój ciepły sweter i jeansy. Zgarnęłam klucze i wyszłam. W kieszeni miałam 3 funty, tyle chyba wystarczy. Szłam rytmicznym krokiem i starałam się trzymać ten sztuczny uśmiech na twarzy. Ludzie patrzyli się na mnie jakoś dziwnie. Doszłam do kiosku w którym była uśmiechnięta kobieta.
- Poproszę gazetę.- powiedziałam a jej uśmiech momentalnie znikł. Podała mi makulaturę w milczeniu a ja jej podałam 3 funty które miałam. Spojrzałam na pierwszą stronę. Zamarłam. To się nie dzieje! Nie! Zaczęłam biec w stronę domu. Kiedy dobiegłam zaczęłam wkładać klucz. Nie mogłam trafić w dziurkę. W końcu dostałam się do mieszkania. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam czytać nagłówek. Moje łzy zaczęły ciec. Cały eyeliner i tusz zaczął lać się po moich policzkach.
- Lauren? Co się stało?- spytał Harry i momentalnie usiadł koło mnie. Widocznie musiałam go obudzić. Nie odpowiedziałam mu, natomiast on podniósł z podłogi gazetę z nagłówkiem: ''Z pozoru kochająca rodzina. Matka zabiła ojca!''
- Co to?-spytał.- To prawda?
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Bo jak?
- Lauren to prawda?- nalegał.
- Tak, Harry.- powiedziałam szeptem. Nie skrzyczał mnie. Nawet nie wyszedł. Po prostu mnie przytulił. Zaczęłam się wtulać w niego. Był taki ciepły.
- Boję się.- szepnęłam. Odsunął się ode mnie trochę i spojrzał mi w oczy.
- Nie bój się jestem przy tobie.- powiedział troskliwie i zaczął mnie całować.
-----------------------------------------------------
Krótki wiem. Ale być może dodam jeszcze dziś nowy bo nie ma rodziców w domu i kuzynka do mnie przyjeżdża i by mi pomogła napisać. Wesołych Świąt tak na marginesie! I Smacznego Alleluja ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
- Dzień dobry.- powiedziała z wielkim uśmiechem.
- Cześć. Czy w moim pokoju jest Harry Styles?
- Tak. Przyleciał w nocy. Nie masz za złe, że spał z tobą?- spytała.
- Nie. Gdzie Sam?
- Poszedł do pracy, ja też już wychodzę.- powiedziała i dała mi buziaka w policzek. - Jeśli będziesz chciała wyjść klucze są w szafce nad piekarnikiem w kuchni.
- Jasne, cześć.- powiedziałam i zrobiłam sobie kawę. Spojrzałam na wyświetlacz miałam 2 nieprzeczytane wiadomości. Spojrzałam na pierwszą była od Nialla: '' Harry wyjechał. Nie wiem gdzie, ale naprawdę nic mu nie powiedziałem. Zadzwoń jeśli przyjedzie OK?''
Spojrzałam na drugą. Była od Fanny: '' Kup gazetę. Szybko!!!!''. O co jej chodzi? Powoli zaczęłam otwierać drzwi pokoju w którym miałam walizkę. Na szczęście Harry się nie obudził. Wzięłam mój ciepły sweter i jeansy. Zgarnęłam klucze i wyszłam. W kieszeni miałam 3 funty, tyle chyba wystarczy. Szłam rytmicznym krokiem i starałam się trzymać ten sztuczny uśmiech na twarzy. Ludzie patrzyli się na mnie jakoś dziwnie. Doszłam do kiosku w którym była uśmiechnięta kobieta.
- Poproszę gazetę.- powiedziałam a jej uśmiech momentalnie znikł. Podała mi makulaturę w milczeniu a ja jej podałam 3 funty które miałam. Spojrzałam na pierwszą stronę. Zamarłam. To się nie dzieje! Nie! Zaczęłam biec w stronę domu. Kiedy dobiegłam zaczęłam wkładać klucz. Nie mogłam trafić w dziurkę. W końcu dostałam się do mieszkania. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam czytać nagłówek. Moje łzy zaczęły ciec. Cały eyeliner i tusz zaczął lać się po moich policzkach.
- Lauren? Co się stało?- spytał Harry i momentalnie usiadł koło mnie. Widocznie musiałam go obudzić. Nie odpowiedziałam mu, natomiast on podniósł z podłogi gazetę z nagłówkiem: ''Z pozoru kochająca rodzina. Matka zabiła ojca!''
- Co to?-spytał.- To prawda?
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Bo jak?
- Lauren to prawda?- nalegał.
- Tak, Harry.- powiedziałam szeptem. Nie skrzyczał mnie. Nawet nie wyszedł. Po prostu mnie przytulił. Zaczęłam się wtulać w niego. Był taki ciepły.
- Boję się.- szepnęłam. Odsunął się ode mnie trochę i spojrzał mi w oczy.
- Nie bój się jestem przy tobie.- powiedział troskliwie i zaczął mnie całować.
-----------------------------------------------------
Krótki wiem. Ale być może dodam jeszcze dziś nowy bo nie ma rodziców w domu i kuzynka do mnie przyjeżdża i by mi pomogła napisać. Wesołych Świąt tak na marginesie! I Smacznego Alleluja ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)