sobota, 16 marca 2013

` Rozdział 8

        Długo jeszcze rozmawialiśmy, ale w końcu ja poszłam do swojej sali. Chciałam zadzwonić do mamy. Chciałam, żeby była spokojna, że nic mi się nie stało. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wstukiwać numer. Odebrała po 2 sygnałach.
- Mamo? - spytałam chociaż wiedziałam, że ona jest z drugiej strony. O tej godzinie tata zawsze jest w pracy.
- Lauren! Tak się ciesze że dzwonisz.- powiedziała- Martwiłam się.
- Wiem mamo, ale nic mi nie jest. Chłopakom też nie, tylko Harry ma trochę większe poparzenia.
- A jak ty się czujesz? Wogule kiedy wychodzisz z szpitala?- ciągle pytała.
- Nie wiem, ale chyba nie długo. Rozmawiałyśmy jeszcze o mniej ważnych sprawach przez 20 minut. Byłam zmęczona. Nie wiem czym, ale byłam. Położyłam się na łóżku. Usnęłam.
      
     Leżałam na białym łóżku. Niczego wokół mnie nie było. Dosłownie nicość. Łóżko zaczęło się palić. Ot tak paliło się. Całe. Słyszałam okropne walenie w drzwi. Nie mogłam krzyknąć. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nic zrobić. Moje łóżko nie było już białe, było całe czerwone. Od krwi...
     
  Leżałam na łóżku spocona. Moje serce biło chyba szybciej. To był sen. Rozejrzałam się po pokoju. Nie byłam sama. Na łóżku obok mnie siedział Niall.
- Co się stało?- spytał z troską.
- Zły sen.- wyszeptałam i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i je otworzyłam a zimny powiew zmierzwił moje włosy i twarz. W tym momencie blondyn podszedł do mnie i mnie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwzajemniłam uścisk. 
- Lekarz mówił że wyjdziesz z szpitala za 2 tygodnie. - powiedział  a ja momentalnie zaczęłam się cieszyć. W moich wizjach były to 3 miesiące a on mi mówi że 2 tygodnie. Pękałam z szczęścia!
- Harry też za 2?- spytałam z uśmiechem.
- Taak. Tylko że my wychodzimy już jutro.
- Co jutro?- oczy niemal mi nie wyskoczyły.- Nie będzie was? 
- Nie, ale będziemy was odwiedzać. - powiedział z uśmiechem.

   Dwa tygodnie później...

    Siedziałam na łóżku i wspominałam ostatni czas jaki spędziłam w szpitalu. Od kiedy Niall, Liam, Louis i Zayn pojechali było trochę pusto, ale tą pustkę zajmował mi Harry. Często do niego przychodziłam, bo nie chciałam żeby on wychodził. Było mi tak strasznie żal że przeze mnie ma tak mocno poparzone nogi. Ale na szczęście przez ten czas te mocne poparzenie zostały zamienione zaczerwieniami, które go wogule nie bolały. Moje rany tez mają się całkiem nieźle. Niall tak jak obiecał odwiedzał nas codziennie. I to nawet nie sam. Pare razy przyjechali razem z Fanny. Nasze wypisy to znaczy moje i Harr'ego były juz gotowe ale ciuchy nie koniecznie. Mieli nam je przywieść ale te korki... W każdym razie, w tym momencie cieszyłam się, że miałam Fann. Nie wyobrażam sobie Niall'a który miałby dla mnie kupować ciuchy, a tym bardziej bieliznę. Nagle do sali nagle wpadła brunetka a tuż za nią blondyn. 
- Heej. Sorry za spóźnienie.- powiedziała lekko zdyszana i podała mi 2 siatki. To samo zrobił Niall tyle że podał je Harr'emu. 
- Dzięki.- otworzyłam ją a tam  leżał zestaw który miałam ubrać. Uśmiechnęłam się do brunetki i popędziałam do łazienki żeby to włożyć i móc wreszcie opuścić ten cholerny szpiatal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz