sobota, 30 marca 2013

` Rozdział 18

   Rano
   10:45
     
     Pakowałam rzeczy do walizki. Nie dbałam, żeby były ładnie złożone. Chciałam jak najszybciej  znaleźć się w Mullingar, przy mamie. W mojej głowie cały czas krążył jej głos. Walizka była już prawie pełna. Rozejrzałam się po pokoju. Nie było w nim już nic mojego. Zaczęłam się zataczać w stronę drzwi. Do pokoju wpadł Niall.
- Co robisz?- spytał zaskoczony.
- Ja muszę wyjechać. Do Mullingar. 
- Ale, Harry powiedział że jest OK. Co się stało?- spytał i zamknął za sobą drzwi.
- Jest w porządku. Zresztą nie chodzi o Harrego. - powiedziałam.
- To o co? zawsze byłaś ze mną szczera czemu teraz nie jesteś?-spytał. Usiadłam na łóżku a Niall obok mnie.
- Chodzi o to że...- jąkałam.- Ja nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Od początku.- poradził. Westchnęłam.
- Mama zabiła mojego ojca.
- Co?- spytał. Po moich policzkach popłynęły łzy.
- Tata nas bił.- szepnęłam a Niall mnie przytulił. 
- Nie płacz.- powiedział tym troskliwym głosem.- Mam pojechać z tobą?
- Nie. Ale nie mów nikomu. Póki co wiesz tylko ty, ja i pewnie Sam.
  

   11:13

   Czekałam na odprawę. Niall podwiózł mnie na lotnisko i powiedział że nikomu nie powie. Oczywiście chłopakom wciśnie kit, że musiałam wrócić na urodziny mamy do Mullingar, i że za tydzień wrócę. Wkrótce siedziałam już na fotelu w samolocie. A z braku snu w nocy, zasnęłam.
    Obudziła mnie stewardesa, mówiąca, że samolot jest już w Mullingar. Wzięłam swój bagaż i poszłam w stronę bloku 14 klatki ''b'' i mieszkania ''1''. Na szczęście nie był aż tak daleko i po 20 minutach byłam już przed drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otworzył. Nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Wzięłam walizkę i ruszyłam w stronę bloku Sama. Po 5 minutach doszłam do dużego żółtego bloku. Drzwi otworzyła mi Brit- dziewczyna Sama.
- Cześć Lauren! - powiedziała i niemalże wciągnęła mnie do środka.     Brit była bardzo ładna. Jej długie blond włosy były związane w kitka. Miała na sobie turkusowy dres i białą koszulkę w czarne paski na krótki rękaw. 

 - Hej. Gdzie Sam?- spytałam.
- Poszedł do aresztu. Na widzenie z twoją mamą.- powiedziała i posmutniałą trochę.
- Kiedy wróci?
- Niedługo.- odpowiedziała.- Zjesz coś?
- Jasne.- powiedziałam. Zjadłyśmy ciasteczka i wypiłyśmy kawę która była PYSZNA! Po krótkiej rozmowie usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi.
- Jestem.- krzyknął z przedpokoju Sam.
- Cześć braciszku.- powiedziałam.
- Lauren?- zdziwił się i momentalnie był już w kuchni.- Miło że przyjechałaś. Rozmawialiśmy później czego się dowiedział. A mianowicie: mama nie chciało go zabić. To był wypadek. Po prostu dowiedział się gdzie jestem i mama chciała go zatrzymać, ale źle trafiła szklaną co spowodowało natychmiastową śmierć. Rozmawialiśmy później przez cały wieczór o wszystkim i o niczym. Poszłam się później wykąpać a Brit przygotowała mi pokój. Ich mieszkanie było o wiele większe niż rodziców. Czysta weszłam do... Kawowego pokoju o białych panelach, na które do mojej głowy napłynęły wspomnienia. Głównie z Harrym. Tęskniłam za nim. 

----------------------------------------------------
Krótki jak zwykle. Dopisałabym coś jeszcze ale trzeba upiec ciasta na święta. Jeszcze tylko sernik ^^. Podoba się?
CZYTASZ= KOMENTUJESZ

4 komentarze: